piątek, 23 stycznia 2015

zanim...

Zanim moja cicha przystań zamieni się w szalony plac zabaw... ;-)


Prawdziwe kuriozum w obecnych czasach - chleb na zakwasie, ze sklepu, skład - mąka żytnia, woda, sól. Da się? No! Brawa dla Piekarni Popowickiej!



I jeszcze ogłoszenie parafialne ;-) Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie zajrzeć czasem na mój INSTAGRAM   :-) 

Miłego PIĄTKU!  :-)  Jakieś plany na weekend?

środa, 21 stycznia 2015

pod niebiosa ;-)


Pamiętacie, jaka piękna była zeszłoroczna jesień? Porządkując prywatne albumy, trafiłam na zdjęcia z naszego październikowego wypadu do Muzeum Lotnictwa w Krakowie. Akurat odbywały się tam zawody modelarzy i już z daleka można było usłyszeć charakterystyczne bzyczenie ;-)





Największą frajdę mieli najmłodsi, zbierający w każdej przerwie kolorowe tasiemki, które samolociki ucinały sobie nawzajem w locie. Z taką tasiemką, to dopiero jest zabawa!





O, spadła gdzieś... tylko gdzie???




Oj, mała awaria! ;-)


Bardzo miło wspominam ten wypad! Po raz kolejny polecam Wam krakowskie Muzeum Lotnictwa, naprawdę warto się tam wybrać, nie tylko w dni "z atrakcjami". To kawał naszej historii, na dodatek, świetnie zaprezentowany. Dla małych i dużych! ;-)

środa, 14 stycznia 2015

Kłodzko


Nic a nic nie dziwię się królowi Fryderykowi II, który swego czasu odwiedził Kłodzko aż 36 razy, mimo, że blisko to on wcale tam nie miał ;-)  Piękne, historyczne miasto (pierwsza wzmianka w X wieku!) kusi zabytkowymi kamienicami i urokliwymi uliczkami. Tu można zwiedzić twierdzę, pobuszować w podziemiach i popłynąć gondolą. Co prawda wspomniany monarcha oddawał się zapewne innym atrakcjom, ale to tylko dobrze świadczy o samym mieście - kusi w każdej epoce! ;-) 
Niestety, na ulubione włóczenie się (i obiad) mieliśmy tylko jakieś dwie godziny (z czego półtorej godziny czekaliśmy na jedzenie ;-) ) i niewiele zdążyliśmy zobaczyć, ale przynajmniej wiemy jedno - na pewno tu jeszcze wrócimy!















wtorek, 13 stycznia 2015

Buka

Przyjmijcie, a Buka Wam pobłogosławi! - wykrzyknął obiecująco mój syn, ćwicząc rolę Józefa do przedszkolnych Jasełek.
Muminki vs. Biblia 1-0.


tam gdzie dom zdrojowy ;-)))))



UWIELBIAM klimat sanatoryjno - uzdrowiskowy; być może mam to upodobanie po moim Dziadku, który co roku wypoczywał w ten sposób, w najlepszych ciuchach, otoczony wianuszkiem wielbicielek ;-)  Nie żeby zależało mi na wielbiciel(k)ach, hehe, ale ten specyficzny spokój, luz, tu kawa, tam spacer, panie na ploteczkach, park zdrojowy, szmer fontann, nikt się nie spieszy, wszyscy uśmiechnięci, no ech! I do tego moja miłość (teraz większość z Was pewnie zemdli) - wody lecznicze, mniam! Im bardziej śmierdzi, tym lepiej! (z serami mam to samo ;-))).


Tak się złożyło, że jesienią wybraliśmy się na weekend do Polanicy i Kudowy, a wracając zahaczyliśmy jeszcze o piękne Kłodzko. Jak się domyślacie, byłam w siódmym niebie ;-)

A tak zaczęła się nasza podróż. Czy ktoś przypadkiem widział drogę? 




Ufff, udało się dotrzeć na miejsce! Pogoda może nie była idealna, ale kto by się tym przejmował ;-)












W kolejnym wpisie zabiorę Was do historycznego Kłodzka  :-)  Mniej picia (wody ;-) ), więcej zwiedzania! ;-)